Podróż dookoła świata - refleksje

Jak podróż dookoła świata zmieniła nasze życie | 5 urodziny bloga

autor Ewa
17 komentarzy

Dokładnie pięć lat temu, pojawił się pierwszy post na tym blogu. Niewinne to były początki. Adres znało zaledwie kilkanaście najbliższych osób, a ja, będąc tydzień po obronie pracy magisterskiej, podeszłam do niego niemal tak ambitnie, jak do kolejnej pracy naukowej. Wprawdzie tematyka studiów inna, ale gdyby potraktował te ostatnie lata, jako kolejną szkołę, to muszę przyznać, że oboje zdaliśmy na piątkę! Przechwalam się? Być może, ale jeśli my sami mamy takie odczucia, to chyba jest całkiem nieźle. 

Strefa złudnego komfortu

Zazwyczaj wygodniej jest zostać tu, gdzie jest się teraz. Nie trzeba się wysilać, tylko odbębnić obowiązki i byle do weekendu. Albo chociaż do wieczora, gdy założymy wygodne kapcie i siądziemy w ulubionym fotelu z pysznym napojem w dłoni i dobrą książką. Względnie gazetą, smartfonem, filmem – wszystko jedno. Ale kto dziś może nacieszyć się takimi momentami każdego dnia? Tylko szczęściarze.

Reszta z nas uprawia wyścig z czasem. Bierze za dużo obowiązków na głowę i nie wyrabia na zakrętach. Nie mamy czasu dla bliskich, dalekich, czy nawet na rozmowę z bezdomnym pod sklepem. Bo każda minuta jest cenna, bo ktoś czeka, bo mamy „dedlajny”. I ta gonitwa nas nakręca! Czujemy, że tak trzeba i nawet potrafimy się cieszyć. Tu nowa sukienka, tam tablet, a samochód najciekawszy na całym parkingu. I ok, każdy ma prawo cieszyć się z czego chce.

Ale ponad pięć lat temu, nas już mało co cieszyło. Padaliśmy ze zmęczenia, mając mdłości od rutyny. I wystarczyła jedna decyzja, by nabrać nowej chęci do życia. Do życia, które postanowiliśmy zmienić. Przed nami pojawiła się masa wyzwań, kolejnych trudnych decyzji, wzmożonej pracy i kombinowania na ponadprzeciętnym poziomie.

Ale cel motywował i dodawał skrzydeł. Wiedzieliśmy, że warto i choć mało kto wierzył, że nam się uda, my uśmiechaliśmy się przekornie i robiliśmy swoje. Aż przyszedł czas wylotu. Po blisko trzech latach od postanowienia! Nigdy nie ukrywamy, że proces był trudny i czasochłonny, ale aktualnie – każdego dnia – cieszymy się, że brnęliśmy do końca. Bo uciekając od naszej strefy [złudnego!] komfortu, przewróciliśmy nasz świat do góry nogami. 

Chcesz wiedzieć więcej o początkach planowania podróży? Zajrzyj do posta >> Jak powstało GonimySlonce.pl?

Strefa komfortu kontra marzenia

Podróż dookoła świata

To jest jedno z największych marzeń ogromnej liczby ludzi. Nasze też było i początkowo wydawało się wręcz nieosiągalne. Do czasu. Tylko że marząc, człowiek widzi same pozytywne aspekty takiej podróży. No dobra – wiadomo, że zatęskni się czasem za kimś lub czymś. Ale poza tym, to sielanka i przygoda. Wprawdzie z przygodą zgodzę się bez dwóch zdań, ale na sielankę mam ochotę wybuchnąć niepohamowanym śmiechem.

Od pierwszych dni przekonaliśmy się, że to będzie ogrom trudności, nieznanych dotąd wyzwań i rozbrajająca częstotliwość zadawania sobie pytania: i po co nam to było?! (oczywiście w tych najtrudniejszych momentach, ale jednak). Nawet spisaliśmy kiedyś listę wad podróży dookoła świata, by pokazać wszystkim rozanielonym spojrzeniom z cyklu aaaale wam dooobbbrzeeeee…, że nie zawsze jest tak dooobrzee. A że właśnie pojawiła się na blogu, to, by nie przedłużać tego posta takim nieco marudnym  akapitem, odsyłamy do powyższego linku.

I to nie tak, że chcemy podkreślać nasze polskie korzenie, narzekając na coś, co świat postawił wysoko na piedestale marzeń. Bardziej po to, by pokazać drugą stronę, tę, która składa się na taką podróż bardzo intensywnie, a zwykle jest pomijana. Jak marzyć, to świadomie – to wszystko. ;)

Ale jest też absolutnie magiczna strona takiej wyprawy. Niesamowita tak bardzo, że nawet w najśmielszych wyobrażeniach człowiek nie podejrzewa, że może być AŻ TAK! Kiedy emocje rosną tak wysoko, że nagle brakuje słów, by to wyrazić. Ba, by w ogóle jakoś mądrze się odezwać! [A to zdecydowanie rzadkość, że ja nic nagle nie mam do powiedzenia, zapytaj Romka! Nie zawsze mądrze, ale się staram. O dziwo, przez sen tylko nie gadam…(sic!)] Stoi tak człowiek w osłupieniu i chłonie całym sobą, łzy kapią po policzku, a endorfiny odstawiają dziki taniec płodności, rodząc natychmiast nowe rzesze tańczących. I tak na okrągło.

Poza tymi skrajnościami (trudności konta euforie) kroczyliśmy przez kolejne kontynenty w labiryncie radości, refleksji, smaków, zapachów, smutków i uśmiechów. Taka niby codzienność, ale zupełnie niecodzienna. Bilety, rezerwacje, zwiedzanie, muzyka, posiłki, sen, blog, książka, spotkania. Może to same ogólniki, ale spróbuj opisać wielomiesięczną przygodę swojego życia w kilku zdaniach. Tak, by coś przekazać, a zarazem nie zanudzić czytelnika. ;) Napiszę tutaj tylko, że choć cała podróż na zawsze pozostanie w naszych głowach, to jednak są wspomnienia, które wysuwają się zazwyczaj do przodu.

mapa podróży dookoła świata - gonimyslonce.pl

65 tysięcy kilometrów w kilku zdaniach 

Nigdy nie zapomnimy…
…naszego dziewiczego zetknięcia z Azją – tego pierwszego dnia w Pekinie, który zdezorientował nas totalnie. Bycia modelem na zdjęciach ogromu Chińczyków, smaku kolendry w daniach oraz tych spojrzeń, ciekawych i zupełnie bez obciachu. Wschodu słońca nad świątynią Angkor Wat, bo choć brzmi banalnie, to jednak w rzeczywistości jest rozbrajające! Szczególnie w momencie, gdy dociera się tam w absolutnych ciemnościach, w środku nocy. Tego, jak Malezja chciała nas zamrozić od razu po przekroczeniu granicy, a Tajlandia nie chciała wypuścić kusząc wszystkim, co tylko tropikalny kraj może zaoferować turyście.

Australijskiego słońca, które parzy w skórę i tego nowozelandzkiego, które niezbyt grzeje, ale oświetla przyrodę – miażdżącą, hipnotyzującą i uzależniającą. Tego, że Tahiti tonie w bajecznych kwiatach, w miejskich autobusach głośna muzyka pozytywnie nastraja każdego, ale chodzenie na boso może skończyć się osobistą traumą. Przenigdy nie zapomnę ani minuty z mojej ukochanej Wyspy Wielkanocnej, bo to miejsce w którym zostawiłam serce jeszcze w poprzednich wcieleniach;) i będę wracać na pewno przez kolejne.

Na pewno nie zapomnimy lekcji tanga i wypitego szampana w Buenos Aires i ilości motyli przy wodospadach Iguazu. Poszukiwań kolorowych schodów w Rio de Janeiro i radości z powrotu do kraju po wielu miesiącach życia w podróży. Min i emocji na twarzach rodziców i przyjaciół, gdy zapukaliśmy do ich drzwi w Krakowie i Mielcu, będąc oficjalnie w trakcie podróży – w Brazylii. Smaku żurku po tym wszystkim… I tego i jak bardzo innymi ludźmi staliśmy się po powrocie. 

5 największych ZMIAN w ciągu 5 lat podróżowania

Dziś jesteśmy innymi ludźmi, z lepszym nastawieniem do życia. Choć pewnie nie każdy by się tu zgodził. Na przykład rodzice i rodzina woleliby pewnie, żebyśmy się w końcu ustatkowali. Pracodawcy Romka, by nie odchodził z firmy, gdy tak dobrze kwitnie współpraca. A nasze kwiatki też chętnie pozostałyby już w jednym miejscu, bo średnio znoszą zmiany. Nie ma się więc co dziwić, że nie mamy psa, czy rybek. Ale jest to post napisany przez nas, więc skupię się tym, co dla nas ważne, nie dla innych. Z całym szacunkiem dla tych Innych! ;)

1| priorytety

W podróży mieliśmy ogrom czasu na obserwacje i przemyślenia. Zobaczyliśmy jak dużo tracimy popadając w rutynę pracy w zabieganym królestwie pieniądza. Ile można zyskać poświęcając czas drugiemu człowiekowi. Jak prawdziwy jest uśmiech, gdy śmieją się też oczy! Tak rzadki widok w zabieganej Europie (chyba, że u dzieci), a tak częsty u osób, które pozornie nie mają nic wiele, ale otoczeni są bliskimi. I ta umiejętność cieszenia się z rzeczy drobnych! Godne pozazdroszczenia i bardzo refleksyjne. 

Po powrocie zmieniliśmy swój tryb życia, odwracając najważniejszą dla nas kwestię i zarazem najtrudniejszą (nic nie przychodzi od razu). Dziś nie jesteśmy już niewolnikami czasu jak dawniej, bo to my stawiamy mu warunki i wprowadzamy własne zasady. Bywa, że się trochę zapominamy, ale na krótko. Każdy ma przecież chwile słabości. ;)

I co ważne, nie robimy tego co nas męczy i odbiera energię. Nie tracimy jej na tzw. „wampirów energetycznych” i nawet jeśli zdarza się, że jesteśmy zabiegani, to tylko z tym, co sami robimy z pasji i wyboru. A to inna bajka. W ten sposób można naprawdę czuć się szczęśliwym i każdemu życzymy takiego dystansu i poprzestawiania priorytetów!

2| przeprowadzka

Uwielbiamy Kraków i bardzo często do niego tęsknimy. Ale nas wyniszczał. Przede wszystkim zdrowotnie, bo powietrze to jedno, ale stres to drugie. Mieszkanie nad morzem mnie osobiście marzyło się od dziecka, a Romkowi od zawsze było zalecane. Zresztą on też bardzo chciał spróbować. A Gdynia – między innymi – nas połączyła, dwanaście Sylwestrów temu. ;) 

Jednak nigdy nie zdecydowalibyśmy się na tą przeprowadzkę, gdyby nie podróż dookoła świata. Podobno nigdy nie mów nigdy. Hm, coś w tym pewnie jest, ale my tak mocno zakotwiczaliśmy się w Krakowie, że nie byłoby za bardzo szans na taką zmianę. Bo tu, tak naprawdę, buduje się życie od zera. Nowi znajomi, fryzjer, lekarze. Poszukiwanie ulubionego warzywniaka, drukarni i ścieżek rowerowych – wszystko od nowa. Demotywujące, gdy w Krakowie ma się to wszystko i jest się do tego emocjonalnie przywiązanym.

Ale kiedy raz już zostawisz za sobą dotychczasowe życie, podomykasz wiele spraw, przekonasz się, że w firmie nie jesteś niezastąpiony/a, spakujesz plecak i kupisz bilet w jedną stronę – do Chin, na bezterminową podróż dookoła świata… nie będzie już rzeczy niemożliwych. I drugi raz zrobisz to już z zaskakującą lekkością. Pomimo tego, że 4 miesiące wcześniej wyremontujesz mieszkanie na apartament marzeń, to decyzja o opuszczeniu go nie będzie straszna, a wręcz zabawna.
Jedna poważna rozmowa i – w 2014 roku – zapakowaliśmy nasze plecaki, by pojechać do Gdyni, w poszukiwaniu mieszkania do wynajęcia. Byleby blisko morza! ♥ Można? No pewnie że można!
Za chwilę znów będziemy się przeprowadzać, ale już bliżej – do Gdańska. Doczekać się nie mogę!! :)))

3| zima w tropikach

To, że zimy nie lubimy, nie jest już chyba dla nikogo zaskakujące. Szykowała się kolejna długa, szara, bez mrozu i śniegu, a przede wszystkim bez słońca. I znów czuliśmy, że to czas na jakaś zmianę. Trochę pracy Romka, trochę mieszkania, a – stopniowe uzależnienie od podróżowania sprawiało, że też – trochę otoczenia. Wprawdzie mieliśmy zapakować się w samochód i ruszyć na objazdową zimę po Hiszpanii. Ale gdy uświadomiono nas, że akurat zima w tym kraju do najprzyjemniejszych nie należy, to padło na jeden z najulubieńszych krajów naszej podróży dookoła świata. I znów wystarczyła jedna poważniejsza rozmowa, by wrócić po kolacji do domu i kupić bilety w jedną stronę – do Bangkoku! ♥

Możecie myśleć, że jesteśmy nienormalni (co niekoniecznie jest błędnym założeniem). Ale byliśmy szczęśliwi jak mało kiedy! I była to kolejna – jedna z najlepszych! – znakomita decyzja w naszym życiu. Dodatkowy dowód na to, że jak już raz wyrwiesz korzenie z miejsca, z którego to pozornie niemożliwe, to nauczysz się latać. Ba, nawet szybować z orłami! Wysoooko ponad wszystkim tym, co dotąd uziemiało i tworzyło wymówki wokół słowa „nierealne”.

4| podróżoholizm 

Brzmi jak choroba, do tego związana z nałogiem. Niby nic dobrego, ale czy na pewno? Nie każdy ma skłonności do tego nałogu, więc spokojnie. Nawet u nas, to ja wykazuję większe, niż Romek. Ale dobrze nam z tym układem. Bo z zapracowanych mróweczek rozmijających się w swoich trybach pracy przez kawał czasu, w ciągu pięciu lat, staliśmy się osobami, które mają kaprys – kupują bilety – i lecą. By odpocząć, by zjeść, by pozwiedzać. Różnie, zależy od miejsca i czasu. 
Nawet specjalnie siedliśmy, by podliczyć kilka kwestii. I z tych ciekawszych, napiszę, że w ciągu ostatnich 5 lat:

  • odwiedziliśmy 41 krajów świata
  • z tego 16 nowych w Europie, 18 na pozostałych kontynentach (a 7 to miejsca powrotów)
  • z siedmiu kontynentów dreptaliśmy po 5-ciu, przemieszczając się przeróżnie, ale że najłatwiej obliczyć nam drogi lotnicze, to wyszły nam:
  • 63 loty zagraniczne (krajowych nie liczymy, bo to chyba już nie do policzenia)
  • a do 5 z państw odwiedzonych podczas ostatnich 5 lat, wracaliśmy minimum dwukrotnie; są to: Chiny, Tajlandia, Włochy, Gruzja i Szkocja /czy to przypadek, że wszystkie te kraje mają znakomitą kuchnię? ;) może Szkocja najmniej spektakularną, ale jednak szkockie śniadanie to coś, co wprost uwielbiamy!).

Mam czasem mały problem z takim wyliczaniem, bo trąci nieco próżnością. A ja nie lubię się chwalić, bo to wywołuje bardzo różne reakcje u innych, często niezbyt pozytywne. Zresztą, nasz podróżniczy styl życia nieco nam wyselekcjonował znajomych. Tak to już jest, że nie każdy dobrze znosi cudze szczęście i choć to jest mega przykre, to może dobrze, że wcześniej niż później wiadomo, kto okaże się wartym czasu i energii, a kto jednak niekoniecznie. 

Z innej strony, takie podsumowanie fajne jest nie tylko na post w okrągłe urodziny bloga. Świetne jest też dla nas, bo dotąd nie zastanawialiśmy się nad wieloma rzeczami. Niektóre nam powszedniały, a sporo umykało. Dziś rozmawiamy, siedzimy i liczymy, uśmiechając się coraz szerzej. A ja, pisząc to, walczę co kilkanaście zdań z natrętną łezką w oku, która za wszelką cenę chce mi z niego wypaść. Gdyby nie to, że wracałabym do domu z rozmazanym makijażem, może bym nawet dała jej wygrać?…;)

5| wiedza/doświadczenie

To bardzo ogólny punkt, ale znaczący. Romek zawsze dobrze się uczył, bo choć nie siedział w książkach jak mol, to ma świetną pamięć i bystrość godną pozazdroszczenia. Ja za to pamięć mam świetną w swej ulotności i nauka w szkole od początku wydawała mi się stratą czasu, gdy życie takie ciekawe. Za to nie zliczę ile razy, podczas podróżowania, powtórzyłam zdanie, że tak powinna wyglądać nauka w szkołach. By wyjść na zewnątrz i zobaczyć, dotknąć, powąchać, posmakować, zmęczyć się i zapamiętać. Nieprawdopodobnie dużo wynieśliśmy z każdej sytuacji i każdego miejsca. Człowiek uczy się przez obserwacje. Pomagają w tym emocje, bo tak już działa nasz mózg – gdy jest stymulowany różnymi bodźcami – lepiej zapamiętuje.

I co najważniejsze, dziś widzimy ogromny kontrast miedzy tym, czym karmią nas media (wszelkiej maści), a tym, co widzieliśmy na własne oczy. Frustruje nas to, jak ludzie są manipulowani i jak łatwo temu ulegają. Wprawdzie często powtarzają [bez zrozumienia] zdanie typu „media tylko kłamią”, a potem i tak sugerują się tym, co słyszą. Co w sumie nic dziwnego, bo skąd mają znać inną wersję? 

Dlatego podróżuj drogi/a Czytelniku/czko! :) Nic tak nie uczy wyrabiania sobie własnych opinii, jak oglądanie świata bez pośredników. Obserwowanie sytuacji, problemów, relacji. Na nas to bardzo zadziałało. Zaczęliśmy pieczołowicie segregować odpady, używać mniej plastiku i jednorazowych przedmiotów. Wyczuliliśmy się na krzywdę innych jeszcze bardziej niż wcześniej, obrastając w ogromne zasoby empatii, zrozumienia oraz tolerancji. Człowiek uczy się niesamowitej pokory, która rośnie w nas z każdą podróżą. A zarazem docenia własny kraj, po tym jak dostrzeże się ile wad mają inne, które nam – z domowego fotela – wydają się idealne. I potrafi cieszyć, tak szczerze radować – ze spotkań, słońca, widoków, chwil… warto!

I nie mówię tu o podróżach koniecznie dalekich i częstych, bo – naturalnie – to nie dla każdego coś fascynującego. Ale poznaj choćby Polskę. Jak najlepiej! Nie tylko Warszawę, Kraków i Łebę. Pojedź na wieś, na Podlasie, do Gniezna, odwiedź jakiś skansen. Albo wsiądź na rower i zatrzymuj się często, rozmawiaj z ludźmi, idź na koncert, czy na spacer. Otwórz oczy, uszy i… żyj! :)

Polska rowerem - samotna wyprawa rowerowa

Podsumowanie

Pięcioletni okres, od momentu naszej podróży dookoła świata, był najbardziej niezwykłym czasem w naszym życiu. Nie zmieniłabym w nim nic (chyba, że budżet mielibyśmy większy, to w sumie trochę;)). Nauczyliśmy się też siebie! Bardziej i lepiej niż w domowym zaciszu. Tego, że jesteśmy różni nie tylko pod kątem płci, czy zainteresowań, ale nawet w podejściu do podróżowania – naszej wspólnej pasji. 

Początkowo zdarzały nam się sprzeczki podczas podróży (w zasadzie tylko wtedy). Ale teraz już nie pamiętam, kiedy była ostatnia – dawno. Dziś lubimy się rozdzielić, pójść gdzieś osobno, by za chwilę spotkać i porównać wrażenia. A nawet zdarza nam się podróżować zupełnie oddzielnie. Ja, od jakiegoś czasu, wsiadam latem na rower i znikam na moje samotne wypady samej ze sobą – w Polskę. Romek, jak w końcu kupi wymarzony motocykl, będzie jechał w swoją stronę. I dobrze, bo taki czas też jest potrzebny. A jakie fajne powroty do siebie! ;)

Swoją drogą, pozwolę sobie na koniec na małą radę dla osób, które nie mają jeszcze swojej drugiej połówki. Bardzo polecam dobieranie się niekoniecznie pod kątem zainteresowań, a podobnych poglądów na świat i zbliżonych pomysłów na życie. Bo my z Romkiem, mamy zupełnie inne hobby i wykształcenie. Nigdy nijak w nich siebie nawzajem nie ograniczamy, ani nie blokujemy. Ale kiedy wpadamy na jakieś dziwne życiowe pomysły – to razem. I tego nie zamieniłabym na nic na świecie. Bo mąż-współ-wariat to absolutny skarb! ♥

Podróż dokoła świata - przystanek w Rio de Janeiro


A jaka podróż Tobie marzy się najbardziej? Podziel się z nami swoim upragnionym celem (a może już osiągniętym?). Ty znasz już nas, pozwól poznać siebie – przynajmniej od tej podróżniczej strony. Czekamy na Twoją historię :)


pieniądza na podróż - skąd brać, skąd wziąć

Znasz już nasz wpis o tym skąd wziąć pieniądze na podróż marzeń? Poznaj nasze sposoby!

17 komentarzy
2

Powiązane wpisy

Napisz co myślisz!

17 komentarzy

Ł | KzP 22 października 2017 - 07:56

O, o… dużo się tutaj dzieje. Pięknie! Kiedyś myślałem, że 5 to moja szczęśliwa liczba, tym bardziej łącze się z wami filamentem emocji. Do teraz nie mogę zrozumieć, dlaczego na swojej drodze przez świat pominęliście wszystkie „stany” w Azji Centralnej. (-:,

Reply
Ewa 25 października 2017 - 14:17

Azja Centralna jest moim kolejnym ogromnym marzeniem, a pominięcie jej w podróży dookoła świata wynikało z gonitwy za słońcem i to pory roku w dużej mierze determinowały trasę. Później to już kwestia bardziej cen lotów – często odhaczymy miejsca z listy marzeń, które mają najatrakcyjniejsze połączenia lotnicze. Ale nic straconego, wiele jeszcze przed nami!! ;)

Reply
Karolina 22 października 2017 - 08:34

Piękne i ciekawe podsumowanie pięciu podróżniczych lat! Gratuluję i podziwiam za odwagę i nieustającą chęć spełniania marzeń! :)
Ja bardzo bym chciała przenieść niektóre nawyki i przyzwyczajenia z takiej niecodziennej codzienności znanej z podróży i bycia „w drodze” do zwyczajnego życia, które najczęściej kojarzy się z nudną rutyną. Odkrywanie okolicy i krótkie weekendowe wypady mogą temu zaradzić :)

Reply
Ewa 25 października 2017 - 14:22

Dziękujemy! ♥ A z przenoszeniem nawyków nigdy nie jest łatwo, ale bardzo mocno trzymamy kciuki za Twoją pracę nad sobą, bo ewidentnie dobry pomysł już na to masz! :)))

Reply
Dorota 22 października 2017 - 10:15

Piękny wpis i mogę się pod nim podpisać wszystkimi kończynami ;) po powrocie całkiem zmieniają się priorytety, a na podróżoholizm zapada się na całe życie :)

Reply
Ewa 25 października 2017 - 14:24

Ogromnie nas cieszy każda osoba, która przeszła podobną drogę i dochodzi do tych samych wniosków. ♥ Fantastyczna sprawa i oby nas było jak najwięcej! :) Wspaniałych kolejnych podróży Dorota! :))

Reply
Gadulec 22 października 2017 - 20:47

„Bardzo polecam dobieranie się niekoniecznie pod kątem zainteresowań, a podobnych poglądów na świat i zbliżonych pomysłów na życie.” – zawsze to powtarzam! Piękna sprawa – gratuluję! :) Oby tak dalej Kochani! Buziaki z Meksyku i naszej, drugiej już, kilkumiesięcznej podróży po świecie!

Reply
Ewa 25 października 2017 - 14:27

Przyznam, że trochę wahałam się nad tą radą, bo nie byłam pewna ile osób nie zgodzi się z takim podejściem. Ależ miło przeczytać, że nie tylko jak tak uważam!! :D Dzięki wielkie Gadulcu i cudownej kolejnej wyprawy! Słońca macie zapewne więcej niż my aktualnie w Gdyni…;)

Reply
Marcin Nowak 23 października 2017 - 13:57

Bardzo Was lubię. Poza tym macie jeden z fajniejszych tytułów z blogów podróżniczych. Oczywiście gratuluję przygody i mądrych przemyśleń. Jestem jednak na „-nastym” wpisie w tym stylu i z tej serii i jedynie nad jedną rzeczą ubolewam. Że znów nie ma akapitu o minusach czy o tym, co po powrocie było najtrudniejsze. Ze zwykłego logistycznego, zawodowego i finansowego puktu widzenia. Nawet jeśli to sprawa już 5-ligowa. To jednak zapewne bardzo interesuje sporo osób z ochoczą chęcią czytających takie wpisy. Prawdopodobnie 80% ludzi podziela Wasze przemyślenia, pasje i decyzje. Ale potem… Stawiacie na freelance czy krótkie kontrakty, rozdysponowaliście oszczędności tak, że na podróż poszła tylko ich część, zakładaliście sobie jakiś „bufor” czasowy po powrocie? A może zmieniliście plany pod koniec swojej podróży. Jak to ewoluowało. itd… :) Bo zmiana nastawienia do czasu, życia i otoczenia – to jest dla mnie jasne. i zrozumiałe.

Reply
kamieverywhere 24 października 2017 - 13:29

Marcin, napisz do mnie, to Ci opowiem o moich negatywnych (do tej pory) doświadczeniach po powrocie. A o minusach długiej podróży już jakiś czas temu pisałam na blogu.

Reply
Ewa 25 października 2017 - 14:41

Marcinie, niezwykle miło czytać te ciepłe słowa od osoby, którą darzy się tak dużym szacunkiem! Dziękujemy! ♥ Natomiast w kwestii minusów – tak jak wspomniałam w jednym z akapitów – już powstaje wpis o wadach takiej podróży i będzie gotowy lada moment. Jednak podejrzewam, że nie do końca o to Ci chodzi, a bardziej o tym co dalej, a nie podczas. I tu mam trochę problem, bo u nas w zasadzie wyszły same dobre rzeczy z tego, stąd te ochy i achy w powyższym wpisie. Natomiast pełna zgoda, że przydałby się wpis podsumowujący taką trasę, z uwzględnieniem wielu praktycznych informacji. I nawet miał powstać, tylko na koniec wpisów o tej konkretnej wyprawie. Ale ona sama jest – niestety – wciąż na blogu niedokończona. To moja największa bolączka i wciąż brakuje mi motywacji, sił i czasu, by wrócić do postów, do których mam poniszczone zdjęcia i nie bardzo wiem jak je ruszyć. Moim marzeniem jest zamknięcie tego tematu, bo przeogromnie nie lubię mieć niedomkniętych spraw. Może właśnie dałeś mi małego kopniaka, zadając dobre pytania…;) dzięki!

Reply
kamieverywhere 24 października 2017 - 13:37

Moi drodzy, pod wieloma argumentami z tego posta mogłabym się rękami I nogami podpisać! Ja, chwilę co dopiero powrócona z dłuższego wyjazdu, nie wiem jeszcze w stu procentach, jak on na mnie wpłynie. Moja podróż dała mi zarówno mnóstwo pięknych momentów, jak I kilka solidnych kopów w tyłek. Na pewno, podobnie jak Wy, postawiłam na relacje z ludźmi oraz zmianę otoczenia (to za jakiś czas jak się wyleczę ;) dobrze widzieć, że tyle dobrego się u Was dzieje!

PS. A tej naszej nocy w Bangkoku to nie zapomne chyba nigdy ;)

Reply
Ewa 25 października 2017 - 14:48

Kami, goszczenie Cię u nas w Bangkoku to była czysta przyjemność i mam nadzieję, że jeszcze nie raz nasze drogi przetną się gdzieś w świecie! ♥ Na ten moment życzymy Ci jak najszybszego powrotu do pełnej sprawności i wytrwania w swoich postanowieniach! :) A przygody z ostatnią podróżą nie dość, że nigdy nie zapomnisz, to jeszcze z każdym rokiem będziesz wspominać lepiej. ;) Tak to już jest, że z czasem wypieramy te trudniejsze momenty…;) Liczą się refleksje i zmiany w nas samych! Ściskamy mocno!!

Reply
Bogusława Pawłowska 4 listopada 2017 - 12:46

Podróże mają niesamowity wpływ na nas, doskonale zdaję sobie sprawę z tego nawet ja :)

Reply
Ewa 4 listopada 2017 - 22:01

Najważniejsze, że pozytywny, prawda? Bo nie znam osobiście nikogo, kto miałby negatywny odbiór takich podróżniczych wpływów :) i to jest piękne!

Reply
Van 23 grudnia 2021 - 17:41

Fajny artykuł, też tak myślę! I też niespecjalnie tęsknię za krk. Dopiero podróżując się widzi jak niewiele jest potrzebne do życia… W PL od dziecka propaganda, że trzeba ciężko pracować, duży tv na dużą propagandę najważniejszy ;). Pozdro!

Reply
Ewa 27 grudnia 2021 - 16:48

Dzięki wielkie! :) Super, że jest nas więcej w tym wyłamywaniu się ze społecznie narzuconych standardów ♥ a do Krakowa zawsze można wypaść na chwilę i nawet bardziej się wtedy doceni to miasto, c’nie? ;) pozdrawiam ciepło!

Reply

Ta strona korzysta z ciasteczek (cookies), dzięki którym może działać lepiej. Zamknij, akceptuję Zapoznaj się z polityką prywatności i plików cookies.