Skrót | Końcowy etap podróży dookoła świata

Skrót | Końcowy etap podróży dookoła świata

autor Ewa
4 komentarze

Od Nowej Zelandii, po Brazylię.

Dlaczego taki właśnie wpis? Otóż na blogu udało się nam dotąd zamieścić relacje i zdjęcia z fragmentu podróży „dookoła świata” – od Chin do pierwszej wzmianki o Nowej Zelandii. Zostały jeszcze trzy rejony, które wciąż czekają na udostępnienie.

Nie jest to proste, gdyż podczas podróży mieliśmy swego rodzaju awarię aparatu fotograficznego, która ciążyła nad nami do samego końca wyprawy, a właściwie wciąż ponosimy jej konsekwencje. Mianowicie warunki w jakich podróżowaliśmy, z czasem porządnie zanieczyściły nam matrycę w lustrzance i tysiące fotografii 'zabrudzonych’ zostało niezliczoną ilością plamek. Stopniowo je usuwamy i staramy się przywrócić zdjęciom pewną świetność, mającą na celu pokazanie uroków danych miejsc. Ale jest to niestety praca długa i czasochłonna. A gdy chce się odkładać finanse na kolejne podróże, to trzeba pracować ;) i wtedy z tym wolnym czasem nie jest tak łatwo. Niemniej jednak nie poddajemy się i zbieramy notatki, by stopniowo oraz konsekwentnie zamieszczać kolejne wpisy wzbogacone zdjęciami z konkretnych miejsc.

Zanim jednak szczegółowo dokończymy opisy podróży wokół Ziemi, to w miarę na bieżąco będziemy starali się relacjonować nasz pierwszy ANEKS do tamtej rozbudowanej trasy. :) Zima przyszła, więc trzeba było uciekać do jakiejś skąpanej w Słońcu krainy i postanowiliśmy lepiej poznać (pominiętą wcześniej z wielu powodów) Sri Lankę. O tym królestwie herbaty będą kolejne wpisy, a tymczasem wrzucimy poniżej wybrane zdjęcia (już bez plamek:)) z ostatniego etapu trasy z przełomu lat 2012/2013, by choć prowizorycznie „zamknąć koło” tej objazdowej podróży.

Dlatego uciekając chwilowo od świata techniki, współczesności, problemów, braku czasu i innych przyziemności, pozwólcie poprowadzić się, przez kilka absolutnie niezwykłych miejsc… ;)

Nowa Zelandia

Prosto z Melbourne udaliśmy się do Christchurch w Nowej Zelandii, gdzie po kilku dniach przeznaczonych na zaaklimatyzowanie, pojechaliśmy na południe do Dunedin, zwanego „Edynburgiem Nowej Zelandii”. Okolice tego miasta prezentowane na zdjęciu obok  prawdziwie nas zauroczyły…:) Ale to był dopiero dobry początek tego co do zaoferowania ma Nowa Zelandia – kraina niewyobrażalnie pięknych krajobrazów!

Dalej udaliśmy się do Queenstown, skąd wykupiliśmy rejs po słynnym Milford Sound. I jak sam fiord zapiera dech w piersiach, tak trasa z miasta do portu – przez Fiordland National Park – wcale nie oferuje gorszych wrażeń. Nic dziwnego, że to tutaj kręcono większość scen do Władcy Pierścieni, czy Hobbita.

Po powrocie do Queenstown wynajęliśmy samochód na kilka dni, by przejechać po swojemu obraną trasą, do samej stolicy kraju. Mijaliśmy jeziora, góry, zupełnie puste tereny, lodowce, Ocean i różne inne pejzaże, aż w końcu dotarliśmy do celu – do Wellington. Jednak czas przeznaczony na Nową Zelandię niestety nam się kończył, więc kilka dni później z Auckland polecieliśmy do Papeete.

Polinezja Francuska

Wyspa Tahiti miała być tylko przystankiem w podróży, by móc udać się na kolejną i docelową zarazem perłę Pacyfiku, ale zagościliśmy na niej nieco dłużej z powodu pory deszczowej i odwołanego lotu. Na szczęście był to miło spędzony czas i te dwie dodatkowe doby oraz wcześniejszy couchsurfing na jachcie, stały się ciekawym bonusem do pobytu we Francuskiej Polinezji…

Rapa Nui | Wyspa Wielkanocna (terytorialnie – Chile…)

I przyszedł czas na nasz wymarzony „koniec świata” zwany Rapa Nui, Wyspa Wielkanocna, Easter Island, Isla da Pascua – jak kto woli :) Miejsce absolutnie niezwykłe i zarazem nadzwyczaj odległe od… wszystkiego! Ale majestatyczne Moai sprawiają, że tej Wyspy się nie zapomina.

Jako, że na Rapa Nui spędziliśmy ponad tydzień, to trzeba było też dokładnie Ją poznać. Dlatego ponownie wynajęliśmy samochód – tym razem jeepa, bo drogi nie wszystkie są idealne ;) – i odwiedziliśmy różne miejsca, te bardziej i mniej znane z przewodników. Taka podróż we własnym zakresie, to jest właśnie to, co kochamy!

Argentyna

Ale trzeba było lecieć dalej i tym razem przyszedł czas na stolicę Argentyny oraz namiętnego tanga – Buenos Aires. Odwiedziliśmy tu przyjaciół, poznaliśmy trochę miasto i zatańczyliśmy tango pod okiem instruktorów. Dodatkowo odpoczęliśmy, pojedliśmy, spotkaliśmy naszych couchsurfingowych znajomych (goszczonych niegdyś przez nas w Krakowie) i udaliśmy się na północ Argentyny.

Super komfortowym autobusem po kilkunastu godzinach trasy dotarliśmy do Wodospadów Iguazu. Ogrom wody, wilgoci, szumnych odgłosów, wrażeń, turystów i motyli :) Jest to miejsce, które zdecydowanie trzeba odwiedzić, jeśli tylko ma się okazję! A że znajduje się na pograniczu aż trzech krajów: Argentyny, Brazylii i Paragwaju, to tych okazji może być kilka. ;) Podróż z wielu powodów musiała dobiec końca nieco przed planowanym terminem. Ale przecież nie można zobaczyć świata za jednym zamachem, a potem siedzieć przez resztę życia w Krakowie. ;)

Brazylia

Dlatego jako ostatni przystanek wybraliśmy Rio de Janeiro. Naszym zdaniem to bardzo trafione miejsce na pożegnanie i spędziliśmy w tym gorącym mieście kilka ostatnich dni podróży. Jest niezwykle pięknie położne i bardzo klimatyczne, ale by się o tym przekonać – trzeba je zobaczyć na własne oczy. Polecamy :)

Po miesiącach w ciągłym biegu i do tego tak daleko od domu, z prawdziwą radością wracaliśmy do Krakowa. Jedyne co nas zastanawiało, to miejsce, do którego udamy się w kolejną podróż…:)

4 komentarze
0

Powiązane wpisy

Napisz co myślisz!

4 komentarze

Aneta Wilek 18 września 2015 - 22:28

Czekamy z niecierpliwością na uzupełnienie relacji i zdjęcia w szczególności :-)

Reply
Ewa 21 września 2015 - 14:27

My w pewnym sensie też ;) postaramy się nie dać czekać za długo…

Reply
Barbara 28 września 2017 - 20:39

Czy piosenka „Takie tango” ma coś wspólnego z prawdziwym Buenos Aires? Jak słyszę tę piosenkę, to myśli uciekają mi aż do Argentyny, pomimo że nigdy tam nie byłam. A może powinnam zapytać kogoś z „Budki Suflera”? ;)
Tak czy inaczej, chciałabym kiedyś tam być. Zazdroszczę Wam takiej podróży…:)

Reply
Ewa 5 października 2017 - 12:29

Oczywiście zawsze można pogadać z muzykami z Budki Suflera, ale zdecydowanie bardziej polecamy przekonać się samemu! :) Podróżowanie nawet do Ameryki Południowej jest już całkiem proste. Wystarczy wypatrywać tanich lotów i… ćwiczyć tango już dziś! ;))
A o tangu w Buenos Aires naszymi oczami pisaliśmy tutaj >> Tango w Buenos Aires zajrzyj! :)

Reply

Ta strona korzysta z ciasteczek (cookies), dzięki którym może działać lepiej. Zamknij, akceptuję Zapoznaj się z polityką prywatności i plików cookies.