Historyczny Mur Chiński

Chiny | Zhangijakou | Antyczny Wielki Mur

autor Ewa
0 komantarz

[po naszemu – DZIANDZIAK (skrót autorski;)]
Wszystko wskazuje na to, że chwilowo pomyliły nam się kierunki i zamiast zmierzać na słoneczne południe, udaliśmy się w kierunku zimnej północy. Ot taki kaprys. No bo w sumie dlaczego nie, skoro pojawiło się kilka interesujących opcji?

Wsiedliśmy więc w zatłoczony pociąg, sprawiając tym niemałą atrakcję dla podróżujących, którzy z zaciekawieniem obserwowali nas przez większość drogi, ale choć miejsca mieliśmy osobno, to momentalnie zwolniono nam takie, byśmy siedli obok siebie i gdy uśmiechaliśmy się do ludzi, to dość życzliwie odwzajemniali ten uśmiech. Aż zaskakująco miła podróż przez piękne, górzyste tereny.

Na podróż właśnie tam, skuszono nas między innymi, ciekawym mieszkankiem, którego jednym z głównych założeń jest baza dla ludzi należących do „couchsurfingowej rodzinki”. Jest ono zawsze otwarte dla przybywających i można tam spotkać na bieżąco podróżników z naprawdę całego świata. Natomiast prawdopodobnie głównym powodem dla większości przybywających jest Wielki MUR. Chiński oczywiście! :D

Z tym murem to jest właściwie ciekawy temat, bo choć zabytek uznany został przez badaczy za „Muzeum Muru Chińskiego”, to jest to bardzo mało znane miejsce i „biały człowiek” pojawia się tam niezwykle rzadko. Najlepszym dowodem na to są mieszkańcy Zhangjiakou i ich reakcje na nas. A już na długie, blond włosy… szok! :) Ale o tym później, wrócę na razie do samego Muru.

Dlaczego muzeum? Podobno w tym jednym miejscu można znaleźć wszystkie typy wynikające z przekształceń sposobów jego budowania, na przełomie tych wszystkich lat i dynastii. I faktycznie nie jest to mur jak z pocztówki (co może tłumaczyć brak tłumów turystów – uff!;), bywa węższy, szerszy, niższy lub wyższy. A elementem najbardziej przypominającym odrestaurowane mury leżące bliżej Pekinu, jest sama brama – bardzo ważne miejsce będące niegdyś przejściem granicznym z tętniącym życiem importowo-eksportowym pomiędzy ludnością chińską, mongolską, czy nawet tybetańską. Taki główny punkt handlu, komunikacji i wymiany kulturowej, położony w dolinie, z trzech stron otoczonej pięknymi górami. Idealne miejsce na granicę :)

Great Wall 1

Za co można lubić ruiny? Za to że oddają ducha czasu dużo trafniej i autentyczniej niż te piękne, błyszczące nowością, budowle, obstawiane kasami z drogimi biletami, koszami na śmieci i oblegane przez setki turystów. Budowle, które tracą swą duszę, bo choć mają wyglądać na pomniki przeszłości, to wcale na nie nie wyglądają.

I takim właśnie autentycznym miejscem jest Zhangjiakou. Małe miasteczko (bagatelka – 4 mln mieszkańców) pod Pekinem („dosłownie rzut beretem” – jedyne 200 km dalej;), mającym swoją historię, piękne położenie i starożytny Mur, motywujący do wspinania się po górach , by móc zobaczyć z coraz wyższych szczytów, coraz to bardziej niezwykłe widoki…

Great Wall 2

Natomiast dla tutejszych mieszkańców, nie widoki, a my byliśmy niezwykli. Często przyglądano nam się w Pekinie, czy nawet pokazywano sobie nawzajem palcami, komentując coś po swojemu. Natomiast tutaj, już bez najmniejszego skrępowania wprost się zatrzymywali, otwierali szeroko buzię ze zdziwienia, przerywali swoje zajęcia, by przyjrzeć się dokładnie, skomentować do innych zapatrzonych, czy nawet zrobić nam zdjęcie :D. A ich brak skrępowania w tych zachowaniach rozbrajał…

Bo my przyczajaliśmy się jak tygrysy z aparatem, by zrobić czasem komuś zdjęcie, a nie urazić nikogo i nie sprawić by poczuł się jak „małpka w zoo”. Natomiast role się odwróciły i to my staliśmy się atrakcją ;)

>W pewnym momencie robiliśmy tak, że ja „odwracałam uwagę” swoimi blond włosami, a Romek z boku robił zdjęcia :))
Tak było na przykład, gdy dotarliśmy przypadkiem do parku, gdzie wszyscy albo grali w karty/szachy przy kamiennych stołach, albo w grupkach zwyczajnie muzykowali. Tak po prostu, siadali sobie razem, wyciągali instrumenty i zaczynali grać. Oczywiście nie wszystkim wychodziło to płynnie i rozbrajająco atrakcyjnie, a ewidentnie były to improwizacje do konkretnych, prawdopodobnie znanych im dobrze utworów. Niemniej jednak bardzo spodobała nam się taka forma integracji i spędzania wolnego czasu.

Walk around

Jeszcze inni tańczyli w grupach, lub trenowali Tai Chi. Zwyczajnie stawali razem, ktoś zwykle był prowadzącym i bez skrępowania oddawali się swoim zajęciom z zaangażowaniem :)
Generalnie słowo „skrępowany” dla większości Chińczyków jest dość obce, ale o tym może innym razem…
Tymczasem załączamy kilka zdjęć, dla zobrazowania tego miejsca:

Great Wall 3
Great Wall 5
Great Wall 4
Great Wall 6
Great Wall 7
Great Wall 8
Great Wall 9

0 komantarz
0

Powiązane wpisy

Napisz co myślisz!

Ta strona korzysta z ciasteczek (cookies), dzięki którym może działać lepiej. Zamknij, akceptuję Zapoznaj się z polityką prywatności i plików cookies.